Kampania na Malajach – bitwa o Jitrę 1941 (Chain of Command)

W piątek 9 lutego mieliśmy okazję rozegrać kolejną bitwę naszej kampanii malajskiej, którą rozgrywamy na zasadach Chain of Command, z niewielkimi, „domowymi” zmianami (np. dotyczącymi samolotów).

Kampania malajska jest jedną z tych „zapomnianych” kampanii drugiej wojny światowej. Klęska sił brytyjskich, której finałem był upadek twierdzy Singapur i niewola dziesiątek tysięcy żołnierzy była jedną z największych porażek militarnych, jakie poniosło Imperium Brytyjskiej w XX wieku. Jednocześnie – w wykonaniu Japończyków – to jedna z najbardziej błyskotliwych kampanii, które przeprowadzili na lądzie, w której pobili znacznie liczniejszego przeciwnika.

Postanowiliśmy w jakimś stopniu przypomnieć o tych ważnych bojach. Dzięki wspólnej pracy kilku wspaniałych osób (Łukasz, Krzysiek, Sebastian, Mirek, Sławek i ja) przygotowaliśmy zarówno bazę figurek, jak i terenów, przez co przeniesienie się na Malaje przełomu 1941/1942 roku stało się możliwe.

Jakiś czas wcześniej rozegraliśmy już pierwszą bitwę tej kampanii – lądowanie pod Kota Bharu, gdzie pierwsze strzały wojny padły niedługo zanim pierwsze torpedy i bomby spadły na Pearl Harbour! Historycznie po całym dniu walk Brytyjczycy musieli się wycofać, Japończycy zdobyli ważne lotnisko, dzięki czemu zajęli pierwszy ważny punkt, dla ich podboju Malajów. Wkrótce później dwa brytyjskie okręty: pancernik Prince of Wales i dawny krążownik liniowy Repulse (dosyć przebudowany) zostały zatopione przez japońskie lotnictwo w bitwie pod Kuantanem, co sprawiło, że Royal Navy nie miała na tym teatrze wystarczających sił, żeby zapobiec kolejnym desantom.

Oznaczało to, że operacja Matador – wtargnięcie do Tajlandii w celu zdobycia Singory, Patani, stała się bez sensu. W tym czasie pierwsze jednostki z brytyjskiej 11 dywizji gen. Dawida Murraya – Lyona już zdążyły wyruszyć na północ (mocno opóźnione), ale nie zdołały dotrzeć daleko, kiedy operacja została odwołana. Żołnierze zamiast atakować, mieli się wycofać i dołączyć do pozostałych jednostek z dywizji, które zaczęły okopywać się na pozycjach w okolicach miejscowości Jitra. Jitra była kluczowe ze względu na znajdujące się w pobliżu lotnisko Alor Star. Tymczasem Brytyjczycy dowiedzieli się, że poważne siły japońskie z 5 dywizji piechoty, a także wydzielony oddział pancerny pułkownika Saekiego, wylądowały w Tajlandii i ruszyły na południe.

Gen. Murray – Lyon zdecydował, że bataliony, które wyruszyły na północ, muszą przeprowadzić akcje opóźniające, aby dać żołnierzom na głównej linii obrony koło Jitry jak najwięcej czasu na przygotowanie obrony.

Pierwsze walki stoczyli Sikhowie z batalionu 1/14 z Pendżabu, zostali oni zaskoczeni przez gwałtowny japoński atak i w dużej mierze rozproszeni pod Changlun. Część z nich dotarła na drugą pozycję – pod Asun. Tam niewielkiego mostku na rzece bronili Gurkhowie z 2/1 batalionu, do których dołączyło część Sikhów, z rozbitego wcześniej batalionu. To była ostatnia pozycja przed główną liną obrony. I to właśnie atak na tę pozycję stał się przedmiotem naszego scenariusza.

Rozmieszczenie jednostek brytyjskich na Malajach przed rozpoczęciem wojny (po lewej) i działania wojenne w trakcie kampanii malajskiej (po prawej). Jitra jest usytuowana w północno – zachodniej część Malajów Brytyjskich.

Scenariusz zakładał udział po każdej ze stron dwóch plutonów (użyliśmy zatem zasad Big Chain of Command), po stronie brytyjskiej Sikhów i Gurkhów (piechota i bronie wsparcia), po stronie japońskiej pluton pancerny i pluton piechoty. Celem dla Japończyków było przekroczenie dowolnym oddziałem krawędzi pola bitwy po stronie brytyjskiej, celem Brytyjczyków nie dopuszczenie do tego. Kluczową pozycję stanowiła oczywiście droga z mostem.

Teren był pokryty dżunglą i na skutek opadów deszczu miał status „broken ground” (z wyjątkiem drogi), czyli nie można było po nim biegać. Utrudnieniem były pola ryżowe (heavy going) i wartki, głęboki i błotnisty strumień (really heavy going), niedostępny dla pojazdów.

Nadzieją Japończyków mogło być niespodziewane przekroczenie mostu przez czołgi, nadzieją Brytyjczyków zablokowanie ich i doprowadzenie do wyniszczającej wymiany ognia. Zapraszam do obejrzenia fotografii z tej bitwy.

Bitwa zakończyła się zwycięstwem strony Brytyjskiej, Japończykom nie udało się przekroczyć rzeki/strumienia pod Asun. Kluczowe było zablokowanie mostu – można było go przekroczyć, ale trzeba było zniszczyć Carriery, co ciągłe, fatalne rzuty uniemożliwiły. Carriery jednak w końcu zostałyby zniszczone (pierwszy został), ale po dwóch stronach mostu pojawiły się armaty ppanc i Boys, które skutecznie zajęły uwagę czołgów, w wielu wypadkach je uszkadzając. Pozbawiona większego wsparcia tych czołgów w pierwszej fazie bitwy japońska piechota nie zdołała się przebić na drugą stronę strumienia, mimo pomocy ostrzału moździerzowego. Nie wszędzie jej ataki były dobrze prowadzone. Brytyjczycy wykorzystali swój korzystny teren i trzymali do samego końca rezerwy, które mogły zablokować próby oskrzydleń – jak na prawej flance. Bitwa zakończyła się zatem zasłużonym zwycięstwem strony brytyjskiej.

Wielkie podziękowania dla całej, świetnej ekipy, która po raz kolejny wzięła udział w przygotowaniu i realizacji tego eventu.

Więcej fotografii z bitwy i dodatkowy opis można znaleźć na blogu Mirka, link: https://tancreddebeauville.com/2024/02/10/malaje-droga-na-singapur/?fbclid=IwAR09l5s1-VjRrisqbSJr0XBG6s7jHoiPI7DR1NrPZmLmXAxuvZp04FhDcLY

A na koniec można obejrzeć jeszcze krótki klip video – część bitwy w 5 minutowym skrócie (w dużym przyspieszeniu).

Walka patroli – w poszukiwaniu furażu

Kilka słów wstępu historycznego, gdyż epizod, który odtwarzamy, nie należy do

szczególnie znanych wydarzeń drugiej wojny światowej. Na początku XX wieku, po zwycięstwie nad powstaniem bokserów, Włosi (oraz inne nacje) uzyskali na terenie Chin tzw. koncesje, wraz z prawami stacjonowania w nich wojska. Główną włoską koncesją była duża dzielnica w mieście Tientsin, choć istniało tam jeszcze kilka innych, mniejszych placówek. W latach międzywojennych stacjonował tam mniej więcej batalion wojska, głównie piechoty morskiej z pułku San Marco, wsparty samochodami pancernymi. Gdy Włochy w połowie 1943 roku przeszły na stronę Aliantów, to automatycznie włoscy żołnierze w Chinach stali się przeciwnikami Japończyków. Żołnierze Cesarza zajęli mniejsze włoskie placówki i zaatakowali Tientsin. Wobec groźby ostrzelania miasta ciężką artylerią i nie mając szans na żadną pomoc, Włosi skapitulowali.

Ten niewielki epizod jest dla mnie i dla Daniela świetnym przyczynkiem do rozgrywania bitew między Japończykami – moją ulubioną armią i Włochami – główną armią Daniela. Oczywiście postanowiliśmy nieco rozszerzyć nasze możliwości, więc nasze scenariusze są niejako luźno oparte na wydarzeniach z Tientsin i innych placówek.

Wioska Xinhouzhuangcun znajduje się w pobliżu Tientsin. Dowodzący japońskim batalionem piechoty pułkownik Kojiro wysłał na patrol jedną ze swoich tankietek. Minęło kilka godzin i tankietka nie wróciła do sztabu, wobec czego pułkownik Kojiro nakazał porucznikowi Abe, aby wziął jeden pluton piechoty, wzmocniony kolejną tankietką, dwoma drużynami zwiadowców oraz dwoma karabinami maszynowymi i ruszył w stronę miejscowości. Batalion miał wkrótce wyruszyć w stronę samego Tientsin i pułkownik chciał wiedzieć, co spotka po drodze.

Zgodnie z rozkazem porusznik Abe wyruszył ze swoim wzmocnionym plutonem, tworząc dwie kolumny, które miały wkroczyć do wioski. Przodem wysłał dwie grupy zwiadowców, które zinfiltrowały wioskę oraz odnalazły tankietkę – zniszczoną, prawdopodobnie na skutek wjechania na minę.
Jedna z grupek zwiadowców zajęła pozycję w centrum wioski, druga za niewielkim pagórkiem, na zachód od niej.

Tymczasem nad ranem niewielki oddział porucznika Enrico Agosti’ego otrzymał rozkaz rozpoznania w wiosce Xinhouzhuangcun. Dowództwo planowało dokonać tam furażu, w wiosce spodziewano się znaleźć zapasy żywności, tak potrzebne dla zbliżającego się oblężenia miasta.
Gdy ludzie Agostiego wkroczyli do wioski, usłyszęli warkot nadjeżdżającego pojazdu – była nim japońska tankietka! Ich jedyną bronią przeciwpancerną była mina, którą położyli w zagłębieniu drogi na moment przed przejazdem tankietki. Szczęśliwie japońśki pojazd wjechał gąsienicą na minę i został zniszczony.
Agosti zmartwił się jednak, gdyż oznaczało to, że Japończycy też szybko pojawią się w wiosce. Trzeba było sprowadzić większe siły. Gdy wrócił do sztabu kompanii, otrzymał pozwolenie aby zabrać ze sobą cały wzmocniony pluton, złożony z wojsk różnej proweniencji. Byli tam i doborowi Bersaglieri, Albańczycy, Askarysi, włoska kawaleria, czy niewielka tankietka, stanowiąca poważne wsparcie. Agosti był doświadczonym żołnierzem. Ten urodzony pod Rzymem syn piekarza poszedł w ślady ojca i wstąpił do wojska. W 1939 roku wysłano go do Chin na dwa lata, które przedłużyły się do 4 lat… Miał okazję poznać swoich dawnych sojuszników, a teraz wrogów. Wiedział, że czeka go ciężka walka…

To była świetna i bardzo przyjemna gra. Graliśmy na 1000 punktów, konsultując ze sobą siły, które wybieraliśmy, żeby było ciekawie i dosyć realistycznie (jak na posiadane przez nas modele).

Na pewno będziemy kontynuować starcia w tym samym klimacie, zatem spodziewajcie się kolejnych starć japońsko – włoskich w okolicach Tientsinu 🙂

Kampania w Birmie

Kampania birmańska należy do jednego z „zapomnianych” frontów drugiej wojny światowej – przynajmniej dla świata zachodniego, gdyż w Azji południowo – wschodniej jest ona często wspominana. To małe zainteresowanie odległą kampanią jest zrozumiałe, gdyż dotyczy odległych dla naszego kręgu kulturowego terytoriów, jednak jest ono zupełnie niezasłużone.

W latach 1942 – 1945 po obu stronach frontu wzięło w niej udział ponad 1,5 miliona żołnierzy z wielu państw i terytoriów zależnych. Po stronie japońskiej oprócz samych Japończyków walczyli Tajowie, Hindusi z Indian National Army, Birmańczycy czy przedstawiciele wielu mniejszych, lokalnych plemion. Po stronie alianckiej gros sił stanowili Hindusi, walczący w armii brytyjskiej, sami Brytyjczycy, Chińczycy, różne plemiona birmańskie, Amerykanie, a także wielu ochotników z całego świata.

Setki tysięcy z nich straciły życie.

Kampania toczyła się w niezwykle ciężkich warunkach – Indochiny są bowiem pod wpływem monsunów, które tworzą pory suchą i deszczową. Kraj ma zróżnicowany teren, oprócz doli jest wiele gór, czy szerokich rzek. Oprócz terenów rolniczych większość terytorium jest porośnięta gęstą dżunglą, a sieć komunikacyjna jest bardzo słaba. W trakcie drugiej wojny światowej znajdowało się tam zaledwie kilka linii kolejowych, z czego główne znaczenie miała właściwie jedna, oraz niewiele dróg, które w porze monsunowej zamieniają się w bagniska. Logistyka w takich warunkach jest piekłem na ziemi, podobnie jak życie żołnierzy, którzy będą pozbawieni amunicji, jedzenia i lekarstw, zmuszeni do walki w malarycznym klimacie. Nic więc dziwnego, że śmiertelność na skutek chorób i wyczerpania wielokrotnie przewyższała straty w bezpośrednich walkach.

Wstępem do kampanii było zajęcie Malajów i Singapuru przez Japończyków w lutym 1942 roku. Oddało to w ręce Cesarstwa strategicznie położone terytorium. Wkrótce później flota japońska dokonała skutecznego rajdu na ocean indyjski, zatapiając szereg brytyjskich okrętów.

Ponieważ Tajlandia stała się sojusznikiem Japonii, zatem Cesarstwo mogło kontynuować walkę z Brytyjczykami, atakując na północ od Malajów – na Birmę. Miała ona strategiczne znaczenie z dwóch względów.

  1. Stanowiła wrota do Indii. Zdobycie Birmy pozwoliłoby armii japońskiej zaatakować tą najcenniejszą brytyjską kolonię.
  2. Przez Birmę biegła jedyna droga zaopatrzenia, którą alianci mogli dostarczać zapasy dla chińskiego Kuomintangu, walczącego z Japończykami, którego sytuacja była coraz cięższa – bez alianckiego zaopatrzenia Chiny mogły przegrać wojnę. Klęska Kuomintangu uwolniłaby setki tysiące japońskich żołnierzy do walki gdzie indziej.

Te dwa względy zdecydowały o japońskim ataku na Birmę, a także o tym, że Brytyjczycy tak zaciekle chcieli jej bronić.

Pierwsze lata przyniosły Japonii wiele sukcesów, japońska armia okazała się taktycznie lepiej przygotowana od wojsk alianckich do walk w takim terenie. Sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Alianci uczyli się na błędach, a przede wszystkim mieli coraz większą przewagę materiałową. Punktem zwrotnym stały się starcia o Imphal i Kohimę. Japońska porażka sprawiła, że armia cesarska przeszła de defensywy, a Alianci powoli odzyskiwali wcześniej utracone pozycje.

Od długiego czasu razem z Pablitem przygotowujemy się do rozegrania tej kampanii, używając scenariuszy z książki Empires in Flames, a także naszych własnych, wymyślonych. Przygotowaliśmy tereny, malowaliśmy figurki i pojazdy, graliśmy rozgrywki testowe i chociaż nie wszystko jeszcze jest do końca gotowe, to zdecydowaliśmy się wreszcie rozegrać pierwszą, „porządną” bitwę tej kampanii. Czeka nas zatem dużo bitew w Birmie i terytoriach postronnych.

Obie nasze armie liczyły po 1400 punktów. Skorzystaliśmy z selektorów odpowiednich dla Birmy w książkach dla Brytyjczyków i Japończyków.

Zagraliśmy scenariusz „Ambush on the Burma road”, z drobnymi modyfikacjami. Alianci wystawiali się na drodze, ich celem było przede wszystkim przekroczenie przeciwnej krawędzi stołu jak największą liczbą jednostek. Za każdy pojazd, który przejechał dostawali 2 punkty zwycięstwa, a za piechotę aż 4! Japończycy z kolei mieli ich powstrzymać, dostawali 2 punkty zwycięstwa za każdy zniszczony oddział przeciwnika. Wystawiali się na „swojej” połowie (połowa jednostek), a reszta mogła wchodzić do walki z bocznych krawędzi.

W trakcie czytania raportu proponuje puścić w tle poemat Kiplinga „Mandalay”, w tej wersji czytany przez znanego aktora Charlesa Dance’a w 70 rocznicę zakończenia 2 wojny światowej (są zdjęcia archiwalne z Birmy).

Kliknij na pierwszą fotkę, aby otworzyć galerię z pełnym rozmiarem fotek.

Bitwa zakończyła się wynikiem 18 do 16 – Brytyjczycy zniszczyli 14 japońskich jednostek i wyjechali Daimlerem za pole bitwy. Japończycy zdołali zniszczyć 9 brytyjskich jednostek, ale za każdą dostawali 2 punkty zwycięstwa. Stąd taki wynik.

Przede wszystkim jednak dostarczyła nam mnóstwo zabawy i radości. Podzieliliśmy ją zresztą na dwa dni.

Serdeczne podziękowania dla Pablita za rozgrywkę i gościnę. Będziemy to powtarzać!

Torgill.

Obrona miasteczka

Minęło już półtora… półtorej… 18 miesięcy odkąd wojska porucznika Nakamury zostały przeniesione przez boginię Amaterasu w jakiej odległe, tajemnicze miejsce, gdzie bardzo szybko znaleziono kamień z napisem „WYGRAJCIE, A WRÓCICIE DO DOMU”. A ponieważ bardzo szybko okazało się, że przeciwnikiem będą pizzojady oraz ich pomocnicy z pięknej Albanii (nie bierzcie rejsu po jeziorze Szkoderskim, jest średni).

W międzyczasie pojawiało się coraz więcej żołnierzy, a nawet sprzętu, coraz więcej też figurek musiało być przewróconych i trafić do niebiańskiego pudełka Safe & Sound czy tam Save & Son 😉

Nakamura zobaczył opuszczone miasteczko, prawdopodobnie zamieszkane kiedyś przez wesołych ludzi (wesołych, bo na bruku znaleziono ciekawe wzorki, jakieś tam kwiatki i fallusy), ale ich los pozostał nieznany. Nakamura postanowił wykorzystać zabudowania miasteczka do obrony przed włoskim natarciem, przeciwnik dysponował bowiem dużymi siłami pancernymi, większymi niż Japończycy. Nakamura zdecydował się okopać, co więcej w ramach pilnej potrzeby operacyjnej sprowadził firmę z kraju środka, która w ciągu jednej godziny zrobiła mu bunkier z betonu, prawie nówki.

Zwarci i gotowi, Japończycy przyszykowali się na atak Włochów, który miał odbyć się tradycyjnie między obiadem, a kolacją.

Bitwa była bardzo miła i super się grało, zwłaszcza z takimi akcesoriami.

Zapraszamy niniejszym na środowe wieczorki z Bol Action w Bolterze, gdzie są świetne warunki do grania i bardzo fajna ekipa grająca. Oczywiście, jeśli nie jesteście z Wrocławia, to zawsze możecie wsiąść na deskorolkę i przyjechać 😉 Zapraszamy 🙂

Podziękowania serdeczne dla Daniela za grę i super klimat.

Wystarczy tego raportu bitewnego. Pora iść na pole, czy tam na dwór 😉

Pakt antykominternowski w akcji

Zawsze na początku raportu jest jakaś ładna historia, coś np. o pochmurnym niebie, sierżancie, który miał moralne dylematy, poruczniku, który tęsknił do żony, majorze, który obawiał się wyniku bitwy, kapralu, który starał się przypomnieć, czy wyłączył gaz w kuchni, kiedy 2 lata temu wychodził do wojnę…

Ale tutaj nie będzie filozofii. Jak może być zresztą jakakolwiek filozofia, kiedy przeciwnikiem jest CZERWONY i paskudny bolszewik. A bolszewika to tylko bij, bij, bij (a potem pij, pij, pij), więc niech to wystarczy za cały „fluff”, wstęp i dylematy moralne. Zdecydowaliśmy się na bicie bolszewika i do dzieła tego przystąpił pakt antykominternowski w składzie III Rzesza i Cesarstwo Japonii. Graliśmy sprzętem na wczesną wojnę, z wyjątkiem japońskiego czołgu, bo ponieważ bolszewicy wystawili KV 1, to uruchomiliśmy cheat mode i wpisaliśmy komendę #givemechinu, dzięki czemu mieliśmy czym walczyć z tą bolszewicką bestią. Najgorsze jest to, że te bolszewickie potwory też coś przebąkiwały o jakimś zwalczaniu nacjonalizmu i innych izmów, coś o czerwonej fladze nad jakąś bramą meklemburską (czy jakąś inną bramą, tyle ich jest w Berlinie, może chodziło o saksońską, brandenburską, albo bramę do tej gorzelni przy Kartoffelnstrasse).

Wystawiliśmy armie na 1500$ (Bolszewicy też „czitowali” by wystawili w sumie nie całe 1400$, o czym powiedzieli na samym końcu).

A co się działo ciekawego to zobaczcie na zdjęciach poniżej 🙂

Bitwa była niesamowicie krwawa, wiele figurek zostało bestialsko zabranych ze stołu i uznanych za „zabite” 😉

Skończyło się sowieckim zwycięstwem 9:8. Obie strony zdobyły tyle samo punktów strategicznych, ale sowieci zniszczyli paktowi 1 jednostkę więcej.

Wczesna wojna jest super – gorąco polecamy.

A z mojej strony serdeczne podziękowanie dla Pablita i Gregorusa za grę, dla Karola za rzuty kostkami, dla Piotra za wyciąganie kostek rozkazów z worka i dopingowanie graczy i dla Dardzina za pożyczenie wspaniałych terenów.

Piasek, wszędzie ten piasek…

Kontynuujemy naszą japońsko – włoską kampanię, osadzoną w tajemniczym świecie, do którego przeniesiono obie armie, gdzie są zmuszone do walki między sobą ku uciesze jakiejś tajemniczej siły… Nie możemy jednak zdradzić więcej, gdyż jest to tajemnicą, którą ujawnimy dopiero wtedy, gdy będziemy kręcić ostatni sezon tego serialu. Wtedy okaże się, że nie mieliśmy zupełnie pomysłu, na jego zakończenie, a kolejne tajemnice nie miały zupełnie jakiegokolwiek sensu i nie były powiązane. I wtedy już nikt nie będzie mówił, jakie to było fajne, lecz pozostanie tylko niesmak. Zupełnie jak po zjedzeniu chleba z pleśnią, albo pierdnięciu na przyjęciu u lorda. Na razie jednak jesteśmy daleko od finału, więc wszyscy możemy się ekscytować efektami specjalnymi (ach te wełniane płomienie!), świetnie pomalowanymi aktorami, świetnie niepomalowanymi aktorami, pojazdami i tajemniczo tajemniczą historią, której to tajemnicy nie rozwikła nawet pająk, który złowrogo czyha pod Twoim sedesem. Tak, właśnie on, złowrogi, cichy, tylko czekający, żeby ugryźć Cię w… kostkę. Nawet on. I co więcej…

PRZEPRASZAMY NAJMOCNIEJ.
Redaktor, który pisał ten wstęp został już zmuszony do popełnienia seppuku. Jego głowa poturlała się na kilka metrów, a zimne palce nie napiszą już niczego bezsensownego. Nikt już nie będzie przeszkadzał w…

PRZEPRASZAMY NAJMOCNIEJ.

Drugi redaktor też już został zmuszony do popełnienia seppuku. Zapraszamy zatem do czytania raportu bitewnego, jest bardzo fajny. Czy mógłby pan tak nie trzymać tego pistoletu przy mojej głowie? Wszystko piszę tak, jak mi kazaliście…

To był piękny i słoneczny dzień. Piękny dzień, żeby się pomordować i zaczerwienić piaski żółtej pustynii. Żeby było jeszcze piękniej obie strony wzięły dużo pojazdów. Masę pojazdów. W sam raz na jazdę po wydmach.

Dziękuję serdecznie Danielowi za wspaniałą grę i sklepowi Bolter za cudowne miejsce do grania.

Graliśmy na 1200 pkt, z góry znosząc wszelkie limity na pojazdy itd., po prostu wystawiając to, co mieliśmy pod ręką. Choć teren nie sprzyjał czołgom, to jednak grało się całkiem przyjemnie. Mimo wszystko – co powszechnie wiadomo – Bolt jest jednak ciekawszy, jak jest więcej piechoty, ale w końcu duże czołgi to to, co tygrysy lubią najbardziej 😉

Bitwa o włoską koncesję w 業餘愛好商店

Zainspirowani prawdziwymi wydarzeniami z walk japońsko – włoskich w 1943 roku, postanowiliśmy zagrać bitwę w historycznym klimacie (ale nasza quasi fantasy kampania zapewne też powróci).

Tym razem terenem walk było niewielkie miasteczko 業餘愛好商店, w którym znajdowała się włoska koncesja. Po przejściu Włoch na stronę aliantów, Japończycy dali Włochom wybór – albo się poddadzą, dadzą rozbroić i będą jako formacje pomocnicze walczyć dalej z aliantami, albo zostaną zaatakowani. Dumny włoski dowódca zdecydował się bronić honoru włoskiego oręża (khem, khem… 😉 i walczyć. Japończykom nie pozostało nic innego jak zaatakować.

Otoczone wiejskimi budynkami miasteczko było pełne zbudowanych przez Włochów budynków w stylu europejskim, z neoromańskim kościołem na czele.

Obie armie liczyły 1155 punktów. Punktacja wynikała z tego, że najpierw wystawiliśmy wojska za 1000 punktów, ale bardzo mi zależało, żeby wystawić Ho Ro (a jest w tym samym przedziale jako czołg), pozwoliliśmy zatem sobie na zwiększenie limitu – w końcu to zabawa.

Wojska japońskie były miksem różnego typu oddziałów, weterańskiej piechoty, bambuśników, antyczołgowych samobójców, ale także Chi Nu, Ho Ro i jeszcze jednej haubicy ciężkiej. Włosi mieli sporo piechoty, choć tylko jednych Bersaglierów – weteranów, a także czołg z milionem karabinów maszynowych, wóz pancerny i tankietkę z miotaczem ognia.

A co się działo dalej, to można przeczytać na obrazkach 🙂

Dzięki serdeczne Danielowi za grę, a Rafałowi i Grzegorzowi za losowanie kostek. Jakoś tak wypadło, ze jeden losował ciągle moje, a drugi ciągle Daniela – przynajmniej było po równo 🙂

Bitwa o Maślice

Czas kwarantanny sprzyja w nadrabianiu zaległości w pisaniu raportów bitewnych, więc z przyjemnością przedstawiam opis bitwy pomiędzy siłami Osi (Włochy i Japonia), a tzw. egzotycznym sojuszem, czyli paktem Mołotow – Beck (Sowieci i Polacy na 1939).

Uwaga – będzie pisane trochę w Ponglishu – czuj się ostrzeżony. W razie wystąpienia zbyt mocnych objawów wstrząsu językowego, należy natychmiast przeczytać fragmenty Pana Tadeusza 😉

Maślice 1 (2)
Na prawej flance egzotycznego sojuszu pojawili się Sowieci, Sooowieeeeciii, kryyyj się kryyyj. A ja myślałem, że to ooooniii 😉 No dobrze Sowieci ze swoim potężnym czołgiem, zgrają niedoświadczonych rekrutów, którzy niedawno dostali karabiny do ręki. Rekruci mieli gwarantowaną dzielność, gdyż pilnował jej komisarz.

Maślice 1 (3)
Hordy Sowietów. Zwracam tylko uwagę, że Geralt przygotował te piękne figurki z hełmami na wczesny okres, gdyż razem gramy też starcia pod Chałcyn Goł.

Maślice 1 (4)
Do hord Sowietów dołączyli mongolscy ochotnicy, którym obiecano po bitwie nieograniczoną ilość bimbru pędzonego z sorgo.

Maślice 1 (5)
Lewą flankę egzotycznego sojuszu zajęło Wojsko Polskie, w tym ułani, chłopcy malowani. Polacy dysponowali czołgiem 7TP i tankietką TKS.

Maślice 1 (6)
Skrajna lewa flanka sił ES. Zielone plamy oznaczają obszar lasu. W jednym z nich pozycje zajęła rusznica przeciwpancerna i CKM.

Maślice 1 (7)
Kluczowym miejscem na prawej flance Osi był sad – położony na przeciwko sił polskich. Włoski wóz pancerny spróbował zablokować wejście do niego polskiej piechocie.

Maślice 1 (8)
Włoskie siły Osi w pełnej okazałości. było i słoniątko i piechota, ckm i czołg w pięknym malowaniu i maskowaniu.

Maślice 1 (9)
A tu siły bohaterskiego Cesarstwa Japonii. Bambuśnicy stosują zasadę działania połączonych sił z widoczną u góry po lewej weterańską piechotą.

Maślice 1 (10)
Drużyna weteranów ustawiła się przy płocie, obok budynku, będącego kluczowym, centralnym punktem pola bitwy. Pierwszy ostrzał spowolnił nieco sowieckich rekrutów.

Maślice 1 (11)
Skryta obok lasu ustawiła się japońska haubica kal. 105 mm. Próbowała strzelać ogniem pośrednim, ale kiedy zginął obserwator, przeszła na brutalniejsze metody bojowe 😉

Maślice 1 (12)
Lewa flanka Japończyków. Czołg Chi Ha (wystawiony jako wersja dowódcza), drużyna weteranów i drużyna bambuśników. Bambuśnicy byli chronieni przez las.

Maślice 1 (13)
Zasłonięci lasem bambuśnicy i osłaniający ich weterani. Dostali pina od ognia sowieckiej piechoty albo czołgu.

Maślice 1 (14)
Trzeba przyznać, że załoga tankietki Type 94 była bohaterska. Od razu wyjechała mocno do przodu, prując po sowieckiej piechocie i zatrzymując ją w miejscu. Przy okazji sprawdzali wytrzymałość podwozia na przeszkodach 😉

Maślice 1 (15)
Włoski wóz pancerny wjechał do sadu i ostrzeliwał piechotę. Był bardzo odizolowany od reszty swoich sił.

Maślice 1 (16)
Polska piechota w sadzie pod ostrzałem Włochów. Udało jej się utrzymać.

Maślice 1 (17)
Czy to słońce już zachodzi?… Nie, to tylko lampa błyskowa w aparacie 😉 Ułani, chłopcy malowani zajęli środek pola bitwy. Było to bardzo sprytne zagranie, bo między Włochami, a Japończykami wytworzyła się niebezpieczna luka, a ustaliliśmy, że każdy oddział, który przekroczy krawędź przeciwnika zdobywa aż 3 punkty!

Maślice 1 (18)
Horda!!!

Maślice 1 (19)
T 35 był pod ciągłym ostrzałem rusznicy przeciwpancernej i Chi Ha, co powodowało jego pinowanie. W początkach bitwy nie wiele mógł zrobić. Nie został jednak zniszczony.

Maślice 1 (20)
Lewa flanka Japończyków.

Maślice 1 (21)
Ułani próbują przełamać pozycje w centrum.

Maślice 1 (22)
Widok ogólny na Sowietów – nie widać tutaj Mongołów. Na dole japońska tankietka.

Maślice 1 (23)
Weterani i bambuśnicy poruszyli się do przodu. Między nimi widać rusznicę, która cały czas pinowała T-35.

Maślice 1 (24)
Chi Ha, a właściwie Shi Ki strzela do T-35. Trafia ale bez przebicia.

Maślice 1 (25)
Centralny punkt pola bitwy – dom. Został zajęty przez bambuśników, ale trafienie z lekkiej armatki mocno ich przygwoździło. Weterańska piechota musiała skierować się na prawo od domu, żeby zablokować ruch ułanów. Ich ostrzał zmusił ułanów do zrobienia „recce move” i wycofania do lasu.

Maślice 1 (26)
Ułani i Mongołowie w lesie. Ułani dostali się pod ogień Włochów i ponieśli pierwsze straty.

Maślice 1 (27)
Włosi walczyli o drogę z Polakami.

Maślice 1 (28)
Ciężkie walki o sad.

Maślice 1 (29)
T-35 zrobił rally, a w następnej turze zaczął strzelać wszystkim, co miał.

Maślice 1 (30)
T-35

Maślice 1 (31)
Strzały sowieckiego czołgu, zabiły ładowniczego rusznicy, spinowały piechotę i … tankietkę. Tak, tankietka przetrwała ten ostrzał.

Maślice 1 (32)
Osłona czołgu i odejście japońskich weteranów do walki z polskimi ułanami dało oddech sowieckiej piechocie.

Maślice 1 (33)
Spinowana japońska tankietka. Ostrzał ją unieruchomił i zaciął wieżę. Strzelała jednak nadal.

Maślice 1 (34)
Haubica 105 mm zaczęła ostrzał bezpośredni sowieckiej piechoty.

Maślice 1 (35)
Weterańska piechota pilnowała flanki sił japońskich przed ułanami i Mongołami. Po lewej widać podporucznika, który postanowił załatać lukę w linii i ostrzeliwał piechotę.

Maślice 1 (36)
Mongołowie w lesie. Sorgo, sorgo, sorgo 😉

Maślice 1 (37)
Polacy w zasadzie opanowali sad.

Maślice 1 (38)
Włosi trzymali się jednak po drugiej stronie drogi.

Maślice 1 (39)
Na prawej flance włoska piechota próbowała poradzić sobie z CKM’em.

Maślice 1 (40)
Włoski wóz pancerny został zniszczony trafieniem 7TP. Sad był całkowicie w rękach Polaków!

Maślice 1 (41)
Bambuśnicy otrząsnęli się i wypadli z domu prosto na niedoświadczoną drużynę sowieckiej piechoty. W krótkiej walce wręcz bambusy okazały się lepsze od bagnetów. Bambus potrafi być naprawdę ostry, bardzo ostry. Była nawet taka tortura, więźnia kładziono na nowym bambusie, a ten jak rósł – nawet pół metra dziennie – go przebijał. Straszne to musiało być. Nic dziwnego, że Sowieci tak bali się bambusów, musieli słyszeć o tej torturze.

Maślice 1 (42)
Sorgo, sorgo, sorgo! Mongołowie rzucili się z wyciem godnym Dzingis Chana na japońskich weteranów, którzy w spokoju przygotowywali się do spożycia sake. Walka skończyła się zniszczeniem oddziału Mongołów, choć ze stratami dla Japończyków.  Sake górą! BTW – ten bimber z sorgo ciekawa rzecz, kiedyś spróbowałem, będąc w tamtych rejonach, tak obrzydliwe, że aż dobre. Nie polecam jednak większych ilości.

Maślice 1 (43)
Ogólna sytuacja na polu bitwy na jej zakończenie. Japończycy wysforowali się do przodu i zniszczyli kolejne oddziały sowieckiej piechoty, kosztem dwóch jednostek bambuśników. T-35 odepchnął Chi Ha. Żaden czołg nie został jednak zniszczony. Geralt desperacko próbował zabić mojego obsługanta rusznicy, ostrzeliwał go chyba z 10 razy i nie udało się. Na lewym skrzydle lekka przewaga Japończyków.

Maślice 1 (45)
Prawe skrzydło. Włochom udało się wybić ułanów, choć przeszli oni aż pod domek widoczny na środku. Było blisko. Polacy jednak opanowali sad, a 7 TP naprawdę dawał radę. Pomogła zmiana kostek w 3 turze 🙂

Maślice 1 (46)
Centrum pola bitwy opanowane przez Polaków, choć na prawej flance przeważali Włosi. Tutaj Polacy wygrali różnicą 2 punktów.

Maślice 1 (47)
Koniec bitwy.

Grało się jak zwykle super. Nasze armie liczyły po 750 punktów, zatem w sumie 1500 na stronę. Zajmuje to trochę czasu ale frajda jest ogromna.

Serdeczne podziękowania dla Daniela, Geralta i Dardzina za grę. Do następnego!

W pogoni za tajemniczymi artefaktami

Ostatnie dni nie napawały optymizmem. Od czasu gdy znaleźli się w tajemniczym miejscu ich głównym zmartwieniem było zdobycie odpowiedniej ilości jedzenia. Patrole, które wysyłali w różne strony, albo nigdy nie wracały, albo nie odnajdywały żadnych śladów zabudowań. Gdzieś tam krążyli za to ich przeciwnicy – Włosi, którzy również znaleźli się w tym miejscu.

Gunso Akagi twierdził, że znaleźli się w Europie. Ale w tym miejscu wystarczyło dzień – dwa drogi, a klimat zmieniał się nie do poznania. Chłodne powiewy „europejskiego” wiatru, ustąpiły malarycznemu powietrzu gęstej dżungli. Przynajmniej część z nich była zaprawiona do takich warunków.

Ciągle jednak pytań było więcej niż odpowiedzi, w zasadzie nie znaleźli żadnych odpowiedzi. Nie wrócili do domu po bitwie (być może dlatego, że nie wygrali). Gdzie są, jak się tutaj znaleźli, jak mogą wrócić do domu, kto ich tutaj przeniósł, dlaczego są tutaj też pizzojady, dlaczego to miejsce wygląda tak dziwnie, jak żadne, które widzieli. Co prawda większość szeregowych widziała co najwyżej swoją wieś, niektórzy byli w Kioto, czy Osace, czasem w Chinach, Korei czy na jakiejś wyspie Pacyfiku. Ale takiego miejsca nie widział nikt. I co znaczyły napisy, które znaleźli w trakcie spotkania z Włochami?

– Mój dziadek opowiadał, że wśród gwiazd żyją ludzie podobni do nas i ciągle nas obserwują – rzucił w trakcie rozmowy przy ognisku Nit-tohei Wakabayashi.

– Głupiś – odparł mu Nit-tohei Kojiro – tam mieszka tylko Amaterasu i inni bogowie. – Ludzie nie mogą mieszkać między gwiazdami.

– Tak, ale jeśli to Amaterasu nas tutaj sprowadziła, to dlaczego są tutaj też te pizzojady? – Zapytał Wakabayashi. – Jak byłem młody to codziennie wstawałem o świcie, żeby pracować z rodziną na naszym polu ryżowym, każdego dnia o świcie, cały czas. I mówię Wam, że to słońce nie jest takie samo, jak to, które widziałem każdego poranka. To słońce jest inne.

– Może Amaterasu zmieniła mu kolor – zarechotał Kojiro.

– Wystarczy tego – rzekł zdecydowanie Chu-i Nakamura. – Wystawcie straże, jutro ruszamy w dalszą drogę. Może uda się coś więcej dowiedzieć – dodał.
Jego żołnierze rozeszli się, a on pomyślał, że może też wreszcie uda mu się wyspać. Ok kilku dni sypiał bardzo źle, nie tylko za sprawą klimatu… to było coś więcej…

– …. Akimasa… Akimasa – łagodny głos wzywał imię Nakamury.
– Czy ja śnię? – To jest sen, prawda?
– Akimasa… zdobądź artefakty, które schowane są wśród kamieni na południe stąd. Zanieś je do naszego ołtarza. Im więcej tym lepiej… Jeśli przyniesiesz ich wystarczająco dużo – możemy wtedy Wam pomóc… Bądź szybki…
– Kim jesteś? Kim jesteś?! Kim jesteś???!!! – Nakamura wybudził się z krzykiem.

– Wszystko w porządku? – zapytał Akagi.

Nakamura opadł ponownie na ziemię. – Rano wyruszamy na południe. Musimy tam dotrzeć zanim zrobią to Włosi.

 

artefakty (1)
Pole bitwy porastała dżungla, roślinność szukała wśród skał choć skrawka wolnego miejsca. W niektórych miejscach poruszać można się było tylko wąskimi ścieżkami. Pole bitwy widziane od strony Włochów.

artefakty (2)
Na skale w samym centrum stał TAJEMNICZY OŁTARZ. To tutaj ludzie Nakamury musieli przynieść artefakty.

artefakty (4)
Wśród wielu skał straszyły czarne jak noc wejścia do jaskiń. Z niektórych z nich dobywały się odgłosy, które przyprawiały wszystkich o gęsią skórkę i zapachy, od których zbierało się na wymioty.

artefakty (5)
Cały czas było słychać niesłychanie głośne cykady, a powietrze było tak wilgotne, że co chwilę trzeba było przecierać pot z czoła. Nakamura wysłał drużynę weteranów na lewo.

artefakty (6)
A w centrum posłał niezrównanych bambuśników. Ich zadaniem było zdobycie jak największej liczby artefaktów.

artefakty (7)
Druga drużyna weteranów pognała na prawo – wspinając się gigantycznymi schodami. Dla kogo je zrobiono? Kto je wykonał?

artefakty (8)
Druga drużyna weteranów.

artefakty (9)
Pizzojady! Niestety dotarli tutaj równo z nami. Trudno – trzeba będzie walczyć z nimi o zdobycie artefaktów. CKM pokrywał ogniem zejście ze schodów, którego musiała użyć druga drużyna weteranów. Sprytnie.

artefakty (10)
Za jedną ze skał Włosi rozstawili moździerz.

artefakty (11)
A obserwator ustawił się na wysokim pagórku, wśród zarośli.

artefakty (12)
Druga drużyna bambuśników przedzierała się wąskimi ścieżkami w centrum.

artefakty (13)
Dobrze, że byli tacy szczupli…

artefakty (14)
Za CKMem objawili się nieustraszeni albańscy wojownicy sierżanta Farusha Popoka.

artefakty (15)
Druga drużyna bambuśników zbliżyła się do skał, ukrywających jeden z artefaktów.

artefakty (16)
Obserwator próbował namierzyć ogień moździerza na pozycje bambuśników, ale bez skutku.

artefakty (17)
Tymczasem na wzgórze na japońskiej lewej flance wdrapała się piechota. Za nimi pojawił się także porusznik, który zdobył pierwszy z artefaktów!

artefakty (18)
Oficer był pod wielkim wrażeniem tego, co znalazł. Teraz musiał zanieść artefakt do ołtarza – choć w pobliżu roiło się od Japończyków.

artefakty (19)
Tymczasem pierwsza drużyna weteranów zbliżyła się do góry, na której znajdował się ten włoski porucznik i żołnierze (oraz obserwator).

artefakty (20)
A druga drużyna weteranów po długiej wspinaczce schodami pojawiła się wreszcie na samym szczycie. Ależ były widoki. Gorzej, że schody w dół były pod ogniem włoskiego CKM’u. Cóż to jednak dla weteranów. Poza tym Nakamura na pewno coś wymyśli.

artefakty (21)
Albańczycy Farusha Popoka dołączyli do CKM’u.

artefakty (22)
Pierwsza drużyna weteranów wtargnęła gwałtownie na wzgórze, strzelając do włoskiej piechoty i zabijając kilku z nich.

artefakty (23)
Włosi zostali przyduszeni ogniem.

artefakty (24)
Tymczasem bambuśnicy zdobyli pierwszy artefakt dla Japończyków.

artefakty (25)
Na wzgórzu Włosi zebrali się i odpowiedzieli ogniem do Japończyków, powodując małe straty.

artefakty (26)
Druga z drużyn bambuśników pobiegła między kolejne skały – po drodze jednak złapał ją ogień włoskiego CKM’u – kilku żołnierzy zostało na polu… Byli jednak blisko artefaktu!

artefakty (27)
Druga drużyna weteranów zeszła w dół schodami i pokryła włoski CKM ogniem.

artefakty (28)
W centrum pola bitwy pojawili się włoscy Bersaglierzy – najlepsza jednostka poprzedniej bitwy.

artefakty (29)
Albańczycy osłaniali CKM.

artefakty (30)
Bersaglierzy przedarli się wąskim przejściem i ostrzelali bambuśników, którzy zdobyli artefakt. Na szczęście dla Japończyków – zginęło ich tylko kilku.

artefakty (31)
Druga drużyna bambuśników została ostrzelana przez Albańczyków i zostało ich już niewielu…

artefakty (32)
Albańczycy strzelają do bambuśników.

artefakty (33)
BANZAI!!! Na lewej flance Japończycy ruszyli do natarcia przeciwko włoskiej piechocie.

artefakty (34)
Nikt nie dawał pardonu.

artefakty (35)
Japończycy wygrali 3:2 i zmietli resztę oddziału Włochów. Włoski porucznik przez moment zastanawiał się, czy nie rzucić się w samobójczym ataku na Japończyków, ale coś mu powiedziało, że lepiej jak zacznie uciekać z artefaktem i doniesie go do ołtarza. Tylko czy zdoła się przedrzeć pod japońskim ostrzałem?

artefakty (36)
Dwukrotnie ostrzelani przez Bersaglierów – bambuśnicy ledwo się trzymali. Ich kapral był dwa razy ranny ale…

artefakty (37)
Bersaglierzy.

artefakty (38)
…medyk udzielił mu świetnej pomocy (kapralowi bambuśników).

artefakty (39)
Druga drużyna weteranów ostrzeliwała CKM i Albańczyków. Ze średnim rezultatem – było jednak dosyć daleko.

artefakty (40)
Za każdym strzałem postępowała jednak do przodu.

artefakty (41)
Albańczycy ponosili straty…

artefakty (42)
Nagle niespodziewany pocisk spadł między Japońskich żołnierzy. Nakamura nakazał miotaczowi ognia ruszyć na Bersaglierów, ale zanim żołnierz z plecakiem to wykonał, pod jego nogami eksplodował pocisk moździerza, zabijając przy okazji jego pomocnika oraz medyka…

artefakty (43)
Pole bitwy widziane od stron Japończyków. Po lewej widoczny pierwszy pluton weteranów, po prawej drugi. W centrum resztka bambuśników niesie artefakt.

artefakty (44)
Niespodziewanie na skrzydle pojawiło się 3 japońskich zwiadowców, którzy ostrzelali CKM, ale z niewielkim rezultatem.

artefakty (45)
Do ataku na bagnety rzucili się dzielni Albańczycy, w których oczach pojawił się prawdziwy fanatyzm – godny Japończyków.

artefakty (46)
Albańczycy zabili 3 zwiadowców, tracąc tylko 1 żołnierza.

artefakty (47)
Tymczasem po lewej stronie pierwszy pluton weteranów zrezygnował z pościgu za porucznikiem i zastrzelił obserwatora od moździerza – to była zemsta za zabicie medyka i kolegów od miotacza ognia.

artefakty (48)
Bambuśnicy uciekali z artefaktem przed Bersaglierami, ale musieli paść na ziemię, aby uniknąć gęstego ognia rkm’ów.

artefakty (49)
Ponieważ sprawy przybrały zły obrót, Nakamura osobiście musiał wziąć udział w działaniach. Wbiegł między skały na środkowym wzgórzu, zagarnął artefakt i zaniósł go na ołtarz. Z góry doskonale było widać Bersaglierów.

artefakty (50)
Bersaglierzy dogonili unieruchomionych bambusników…

artefakty (51)
I zabili 3 gęstym ogniem. Ostatni z nich – szczęśliwy kapral – uciekł z pola bitwy… Jeśli ludzie Nakamury go znajdą – nie będzie już taki szczęśliwy. Podobno widziano go jak wbiegał do jednej z pobliskich jaskiń…

artefakty (52)
Do ołtarza z drugim artefaktem przybiegła ostatnia drużyna bambuśników – zostało ich tylko trzech.

artefakty (53)
Włoski CKM wymieniał ogień z drugą drużyną japońskich weteranów. Został już tylko 1 żywy obsługant.

artefakty (54)
Ale Japończyków zostało 2 żywych…

artefakty (55)
Korzystając z ich słabości, sytuację wykorzystali Albańczycy, zbliżyli się do japońskich weteranów.

artefakty (56)
Nakamura ostrzelał z pistoletu maszynowego Bersaglierów, powodując straty.

artefakty (57)
Ogień Nakamury był bardzo gęsty. Porucznik był wkurzony na niekorzystny obrót bitwy i duże straty.

artefakty (58)
Albańczycy zaatakowali drugą drużynę weteranów i wygrali! Nad jeziorem Szkoderskim będą o tym opowiadać przez najbliższe 50 lat… jeśli oczywiście ktoś wróci tam z tą opowieścią…

artefakty (59)
Wydawało się, że Japończycy wygrają. Co prawda ponieśli większe straty, ale zanieśli do ołtarza aż dwa artefakty. I wtedy – rzutem na taśmę w 7 turze – zza wzgórza wybiegł włoski porucznik. Przez kilku tur gry biegł z całych sił ku ołtarzowi, aż w końcu rzucił się na szczupaka, aby tylko dostarczyć artefakt do ołtarza. Udało mu się! Będzie dobra pasta w nagrodę. Jak wrócą, bo na razie to jedzą to, co znajdą w lesie… Ale i tak brawa dla bohatera! Na zdjęciu widać jego podstawkę 🙂

artefakty (60)
Sytuacja na koniec bitwy.

artefakty (61)
Sytuacja na koniec bitwy. Pierwsza drużyna weteranów próbowała jeszcze ostrzelać włoski moździerz, ale bez rezultatu.

artefakty (62)
Włosi stracili 1 obsługanta.

artefakty (63)
Albańczycy wsławili się w tej bitwie, podobnie jak Bersaglierzy.

artefakty (64)
Kolejna świetna bitwa dla tej piechoty.

artefakty (65)
CKM ledwo uszedł z życiem… ale jednak uszedł 🙂

artefakty (66)
Widok na koniec bitwy.

Gęsta mgła i chmury pokryły całe terytorium, a wkrótce zerwała się tak potężna ulewa, że dalsze działania były niemożliwe. Zniknęły też artefakty, które położono na ołtarzu.. Nakamura nakazał wrócić do punktu wyjściowego. Czy noc przyniesie mu nowe senne informacje?

Serdeczne podziękowania dla Daniela za grę. Bitwę rozegraliśmy podczas wieczoru weteranów we wrocławskim sklepie Bolter, korzystając z miejscowych makiet.

Wynik batalii to 7 do 5 dla Włochów (5:1 w oddziałach/kostkach i 2/4 w przyniesionych do ołtarza artefaktach).

Wojna japońsko – włoska

Dla bogini Amaterasu nie ma rzeczy niemożliwych – wierzył Chu-i Nakamura. Jego wiara została bardzo szybko wypróbowana, gdy jego pluton został w niespodziewany sposób przeniesiony w zupełnie obce miejsce. To było niesamowite uczucie, przebywać jakby przez chwilę w jakimś obłoku, a następnie znaleźć się daleko od swojego garnizonu, daleko od domu…
Co gorsza nie byli tutaj sami.

Posłany na rekonesans Nit-tohei Wakabayashi doniósł, że zauważył obozowisko jakichś ludzi, którzy mówili między sobą słowa brzmiące jak „pizza, pasta, calcio, bordello”, cokolwiek by one miały znaczyć.

– Spróbujmy nawiązać z nimi kontakt, może oni wiedzą coś więcej, co się z nami stało? – zastanowił się głośno Gunso Akagi.
– Znalazłem jeszcze to – wtrącił Nit-tohei Wakabayashi – pokazując kamień z wyrytymi japońskimi literami, które mówiły „WYGRAJCIE, A WRÓCICIE DO DOMU”. – Leżał na samym środku, trudno go było przeoczyć. Dookoła widać było ludzkie kości…
– To znaczy, że nie mamy wyboru – rzucił Nakamura. – Przygotujcie ludzi do wymarszu. Musimy zwyciężyć tych pizzojadów. Hashiman i Amaterasu będą z nami.
– Tak jest!

1
Pole bitwy, które można było dobrze dojrzeć po ustąpieniu mgły, było dosyć zróżnicowane.

1b
Porucznik Nakamura i jego wojska zaczynały po prawej stronie. Nakamura zdecydował się wysłać 3 specjalnych nocnych infiltratorów na misję oskrzydlającą.

2
Ulubioną taktyką Nakamury jest tworzenie drużyn zadaniowych, które składają się z piechoty i idących blisko nich desperatów z bambusami – nie dla każdego starczało bowiem broni i amunicji. Na pierwszym planie po prawej sam Nakamura.

3
Na przeciwko Nakamury pojawił się weterański odział Bersaglierów.

4
Na prawym skrzydle Włochów ustawiła się drużyna piechoty i tankietka z miotaczem płomieni (tutaj prox).

5
Nakamura wysłał przeciwko nim drużynę z bambusami, rusznicę przeciwpancerną i zwiadowczy Kurogane z karabinem maszynowym.

5b
U Włochów łączność między flanką, a ustawionymi centralnie Bersaglierami zapewniała piechota kolonialna, która schowała się w okopie. Obok nich ustawiła się armata przeciwpancerna i moździerz.

6
Na ulicę między domami wioski wjechał Carro Armato M15/42.

7
Nakamura zdecydował się zneutralizować to wielkie zagrożenie i wysłał przeciwko niemu swój czołg- Chi Ha w wersji dowódczej, czyli Shi Ki.

7b
M15 ostrzelał drużynę bambuśników w centrum, która uciekając na glebę uniknęła cięższych strat.

8
Chi Ha podjechał do M15 i wypalił… ale niecelnie. Po chwili M15 również spudłował.

9
Sytuację wykorzystał bohaterski Nit-tohei Tōrukō, który rzucił się na włoski czołg ze swoim ładunkiem wybuchowym.

10
Nit-tohei Tōrukō

11
BUM!!! Co prawda Tōrukō zginął, ale jego duch na pewno powędruje do świątyni Yasukuni.

12
Nakamura cieszył się niezmiernie, wydawało się, że właśnie wygrał bitwę. Chi Ha podjechał do piechoty i ostrzelał ją z karabinów, zabijając jednego Bersagliera.

12c
Tymczasem pobliski dom zajęła drużyna bambuśników.

13
Bersaglierzy to jednak twardziele, weterani wiedzieli co robić. Powstrzymali swój strach i otrząsnęli się spod przygwożdżenia ogniem (w czym pomógł porucznik) i ruszyli zaatakować czołg! Udało im się go unieruchomić i zaciąć wieżę. Wielki sukces!

14
Chi Ha i Bersaglierzy.

15
Po szturmie.

16
Nakamura rzucił do ataku swoich bambuśników (z budynku) ale zostali oni zmasakrowani celnym ogniem. Nagle bitwa przybrała zupełnie inny obrót. Prawe skrzydło Japończyków było bardzo zagrożone. W tym samym czasie w centrum, włoski moździerz dwoma strzałami zniszczył całą drużynę piechoty! Czyżby wygrana bitwa miała zostać… przegrana?

17
Trochę lepiej układało się na lewym skrzydle. Tankietka przez dłuższy czas nie przejawiała żadnej aktywności. Kurogane i druga drużyna piechoty przerzedzili szeregi piechoty kolonialnej, która wyszła z okopu i chciała pójść do przodu. Drużyna japońskiej piechoty pobiegła jednak później ku centrum – przywołana przez Nakamurę, a Kurogane zapuścił się za daleko… kiedy tankietka wreszcie pojechała do przodu, samochód został spalony miotaczem płomieni.

18
Na miejscu pojawili się nocni infiltratorzy, którzy unieruchomili włoską piechotę. Zostali ostrzelani  przez tankietkę, ale szczęśliwie bez rezultatu.

19
Swój rajd zaczęła 3 drużyna bambuśników. Najpierw wykończyli resztki piechoty kolonialnej (stali przy lasie).

20
Potem rzucili się na ostrzelane przez japoński moździerz działko przeciwpancerne – nie zdążyli jednak dobiec. Moździerz dokończył sprawę. Pobiegli zatem za włoskim moździerzem.

21
I go dogonili, choć przeżyła ich ostatecznie mniej niż połowa.

22
Bersaglierzy odparli szaleńczy atak drugiej drużyny bambuśników. Szcześliwie dostali się pod ogień japońskiej drużyny piechoty, którą z lewego skrzydła przywołał Nakamura. To ich zatrzymało. Jednakże w kostkach było 5 do 4 na korzyść Włochów.

23
I wtedy szaleńczy atak przeprowadził Chu-i (porucznik) Nakamura, który swoim pistoletem maszynowym ostrzelał włoskiego oficera. Mimo, że rzucił się on na ziemię, to nie uniknął on japońskich pocisków i zginął.

Bitwa zakończyła się wynikiem 5 do 5 zatem remisem. Była bardzo przyjemna i zacięta, na pewno będziemy powtarzać i ten japońsko – włoski scenariusz.

Dziękuję serdecznie Danielowi za wspaniałą rozgrywkę i sklepowi Bolter za nasze ugoszczenie.