Kiedy w maju 1939 roku nad Chałchin-Goł wybuchły potężne walki, na nieco bocznym miało miejsce zdarzenie, o którym nie przeczyta się w oficjalnych kronikach wojny.
Wiatr hulał nad mongolskimi równinami.
Tymczasem zwiadowcy odkryli spore zapasy ryżu i sake i lokalnego samogonu robionego z sorgo, które znajdowały się w pobliżu chaty dawnych Sybiraków. Druga beczułka z sorgo – samogonem znajdowała sie na polu.
Przemarznięci od wiosennych przymrozków, sowieccy niedoświadczeni piechurzy ruszyli w kierunku pola.
Ich ruch wypatrzył japoński snajper – Sake Je Moie.
Na wieść o samogonie, Sowieci ściągnęli dodatkowe siły. Zdecydowali się nawet wezwać wsparcie artylerii.
Japoński dowódca, kapitan Ken Watanabe również zdecydował się nie oddać tak łatwo drogocennych zapasów. W centrum ku chacie rzucił drużynę piechoty.
Kolejna drużyna japońskiej piechoty pojawiła się na lewej flance Japończyków i zajęła las.
Na wieść o sorgo – samogonie na polu bitwy pojawiła się też piechota mongolska.
Sowieci ściągali posiłki – coraz więcej niedoświadczonej piechoty pojawiało się na polu bitwy. Ich drużyny były bardzo, bardzo liczne.
Po samogon!
Sorgo samogon i ryż w posiadaniu Sowietów.
Drogocenne zapasy.
I drogocenna beczułka.
Sowiecki KM rozpoczął wymianę ognia z japońskim odpowiednikiem.
Tymczasem na polu bitwy pojawiła się bohaterska tankietka. Jej załoga szybko spostrzeła, iż przed nią znajduj się…
Japończycy ponieśli pierwsze straty od ognia sowieckiego KM’u.
Bitwę obserwował Cesarz. Trzeba przyznać, że ma ładną kitę przy czapce.
Sowiecki czołg T-26 w eskorcie drużyny piechoty. Sowieci wystrzelili i… spudłowali.
W centrum pola bitwy pojawił się sowiecki wóz pancerny. Witać wyraźnie, że STAVKA była zdeterminowana zdobyć alkohol.
Japońska tankietka rozpoczęła gwałtowny manewr by uciec spod ognia T-26, który…
otworzył ponownie ogień i… trafił, ale pocisk odbił się od pancerza (6mm grubości – trafienie było pod niezłym kątem).
Eskortująca T-26 piechota wdała się w wymianę ognia w japońską piechotą w lesie.
Tą piechotą. Ale piechota w lesie jest chroniona, o czym niedoświadczeni sowieci nie wiedzieli i troche im ta wymiana ognia nie szła.
Japoński KM ostrzeliwał co sie dało, ale z marnym rezultatem.
Tymczasem specjalna drużyna sierżanta Po Sake zajęła dom i dokonała przeszukania opuszczonego domu, w wyniku którego przejęła trochę lokalnych wszy i drobnoustrojów.
Bohaterska tankietka ogniem swojego KM’u dosłownie masakrowała różne sowieckie oddziały. Strzelali do niej wszyscy, wóz pancerny, sowiecka lakka armata- wszystko pudło, albo…
Przerażeni perspektywa utraty sorgo samogonu sowieccy piechurzy rzucili się ku domowi.
…trafienie ale bez przebicia. Wpadał tylko „pin”. Na pytanie co to „pin”, musicie zapytać się Amerykanów, oni sobie robią takie „piny” np. w kabinie samolotu, albo na tablicy w barakach. Takie ładne piny. Ten nie był ładny, ale jeden.
Rozpoczęła się rzeźnia w pomieszczeniach, w wyniku której zginęli wszyscy Japończycy, prawie wszyscy sowieci, a także dwa szczury i kilka pająków.
Reszta sowieckiej piechoty wycofała się na dwór (na pole – jak mówią w Małopolsce, albo na Shikoku) i tam zostali zmasakrowani przez tankietkę.
Stało się – tyle beskarności, w końcu przemówiła statystyka. BA10 trafiło i rozbiło tankietkę. Biedni oficerowie dostaną na pewno ordery od Cesarza – na prawdę byli niesamowici.
W tankietce byli moi koledzy! Jak możesz perfidna sowiecka świnio! – krzyknął szeregowy Toshiro Mifune i wypalił w kierunku wozu pancernego.
BUM! Zemsta się dokonała, sowiecki pojazd stanął w płomieniach.
Wcześniej jednak ostrzelał kilku weteranów, którzy skradali się od prawej strony. Szczęśliwie jednak weterani wiedzą jak nie umierać i sporo ich zostało. W końcu dlatego sa weteranami.
Tego już było za wiele. Sowieci przejęli zapasy przy domu i rzucili się na beczkę na polu. Czy tylko oni będa wlewać dziś coś w swoje gardła?
Sorgo – samogon i ryż był w sowieckich rękach.
T-26 i eskortująca go piechota postanowili, że lepszym pomyslem, niż zrobić coś w bitwie, jest pozować do ładnych fotek wśród rosnącego zboża. Co prawda był maj, ale to Mongolia, tu wszystko jest możliwe, nawet przenżyto w maju.
Tak wyglądało centrum pola bitwy.
Nic nie pisałem jeszcze o sytuacji w lesie na prawej flance Japończyków. Tutaj Sowieci najpierw wykonali ostrzał artylerii i udało im się „przypinować” Japończyków, ale Ci szybko się zebrali i z lasu ostrzeliwali się z Sowietami za płotem i w polu. Pozycja w lesie utrudniała przejęcie beczki.
Pozujuemy do fotki.
Nie lubimy fotek – ostrzelamy Was! Nawet w miarę skutecznie.
Japoński medyk był przeszkolony tylko w amputacjach. Dwóch postrzelonych Japończyków próbował leczyć w ten sposób i niestety zmarło im się. Ale trzeci dostał w nogę i po obcięciu tejże, nie zginął. 1/3 skuteczności – nieźle.
Kilku japońskich bohaterów
Jeszcze jedno smutne zdjęcie palącej się tankietki.
I wesołe płonącego BA10.
Rzutem na taśmę, a raczej rzutem na beczkę, japońscy weterani zdobyli beczkę. Sake będzie nasze!
Sowiecka haubica, które w tej grze niewiele zrobiła.
Ogólny widok pola bitwy pod koniec walki – na dole Japończycy.
Serdeczne podziękowania za grę dla Geralta – jak zwykle walka przebiegła w super atmosferze. Graliśmy w Bolterze, nasze armie liczyły 800 punktów. Umówiliśmy się, że wystawiamy tylko sprzęt, który występował w 1939 roku nad Chałchin-Goł, oczywiście z pewnymi uproszczeniami (jak mundury niektórych warlordowych figurek) – osobiście jakoś bardziej wolę ten wczesny okres wojny.
Będziemy na pewno kontynuować starcia z tego frontu, w tym również na nieco bardziej poważnie 🙂
PS. Straty po wieczornym wypiciu sake i zwłaszcza sorgo – samogonu nie są znane, gdyż nikt nie był w stanie nic napisać.