Ostatnie dni nie napawały optymizmem. Od czasu gdy znaleźli się w tajemniczym miejscu ich głównym zmartwieniem było zdobycie odpowiedniej ilości jedzenia. Patrole, które wysyłali w różne strony, albo nigdy nie wracały, albo nie odnajdywały żadnych śladów zabudowań. Gdzieś tam krążyli za to ich przeciwnicy – Włosi, którzy również znaleźli się w tym miejscu.
Gunso Akagi twierdził, że znaleźli się w Europie. Ale w tym miejscu wystarczyło dzień – dwa drogi, a klimat zmieniał się nie do poznania. Chłodne powiewy „europejskiego” wiatru, ustąpiły malarycznemu powietrzu gęstej dżungli. Przynajmniej część z nich była zaprawiona do takich warunków.
Ciągle jednak pytań było więcej niż odpowiedzi, w zasadzie nie znaleźli żadnych odpowiedzi. Nie wrócili do domu po bitwie (być może dlatego, że nie wygrali). Gdzie są, jak się tutaj znaleźli, jak mogą wrócić do domu, kto ich tutaj przeniósł, dlaczego są tutaj też pizzojady, dlaczego to miejsce wygląda tak dziwnie, jak żadne, które widzieli. Co prawda większość szeregowych widziała co najwyżej swoją wieś, niektórzy byli w Kioto, czy Osace, czasem w Chinach, Korei czy na jakiejś wyspie Pacyfiku. Ale takiego miejsca nie widział nikt. I co znaczyły napisy, które znaleźli w trakcie spotkania z Włochami?
– Mój dziadek opowiadał, że wśród gwiazd żyją ludzie podobni do nas i ciągle nas obserwują – rzucił w trakcie rozmowy przy ognisku Nit-tohei Wakabayashi.
– Głupiś – odparł mu Nit-tohei Kojiro – tam mieszka tylko Amaterasu i inni bogowie. – Ludzie nie mogą mieszkać między gwiazdami.
– Tak, ale jeśli to Amaterasu nas tutaj sprowadziła, to dlaczego są tutaj też te pizzojady? – Zapytał Wakabayashi. – Jak byłem młody to codziennie wstawałem o świcie, żeby pracować z rodziną na naszym polu ryżowym, każdego dnia o świcie, cały czas. I mówię Wam, że to słońce nie jest takie samo, jak to, które widziałem każdego poranka. To słońce jest inne.
– Może Amaterasu zmieniła mu kolor – zarechotał Kojiro.
– Wystarczy tego – rzekł zdecydowanie Chu-i Nakamura. – Wystawcie straże, jutro ruszamy w dalszą drogę. Może uda się coś więcej dowiedzieć – dodał.
Jego żołnierze rozeszli się, a on pomyślał, że może też wreszcie uda mu się wyspać. Ok kilku dni sypiał bardzo źle, nie tylko za sprawą klimatu… to było coś więcej…
– …. Akimasa… Akimasa – łagodny głos wzywał imię Nakamury.
– Czy ja śnię? – To jest sen, prawda?
– Akimasa… zdobądź artefakty, które schowane są wśród kamieni na południe stąd. Zanieś je do naszego ołtarza. Im więcej tym lepiej… Jeśli przyniesiesz ich wystarczająco dużo – możemy wtedy Wam pomóc… Bądź szybki…
– Kim jesteś? Kim jesteś?! Kim jesteś???!!! – Nakamura wybudził się z krzykiem.
– Wszystko w porządku? – zapytał Akagi.
Nakamura opadł ponownie na ziemię. – Rano wyruszamy na południe. Musimy tam dotrzeć zanim zrobią to Włosi.
Gęsta mgła i chmury pokryły całe terytorium, a wkrótce zerwała się tak potężna ulewa, że dalsze działania były niemożliwe. Zniknęły też artefakty, które położono na ołtarzu.. Nakamura nakazał wrócić do punktu wyjściowego. Czy noc przyniesie mu nowe senne informacje?
Serdeczne podziękowania dla Daniela za grę. Bitwę rozegraliśmy podczas wieczoru weteranów we wrocławskim sklepie Bolter, korzystając z miejscowych makiet.
Wynik batalii to 7 do 5 dla Włochów (5:1 w oddziałach/kostkach i 2/4 w przyniesionych do ołtarza artefaktach).